Przed nami mocny, astronomiczny czas. Za nami okres niepokojów i zawirowań. Trwający w zasadzie nadal i niosący nadal wiele niepewności lub lęków!
Kontaktując się z własnym oddechem w codziennych praktykach doszłam do wniosku, że warto przypomnieć sobie, a może dopiero wyćwiczyć, podstawowe, elementarne właśnie (jak mawiał Sherlock Holmes) ćwiczenie. Proste, skuteczne, niezawodne.
Chcę się nim dzisiaj podzielić. Zapraszam!
Usiądź wygodnie i zamknij oczy.
Rozluźnij się, znajdź wygodną, przyjemną pozycję
Postaraj się, by kręgosłup był prosty, ale nie napięty
Obserwuj, jak Twój brzuch rozszerza się przy każdym wdechu i opada przy każdym wydechu;
odczuwaj chłód wdychanego i ciepło wypływającego powietrza w nozdrzach, w jamie ustnej, na skórze.
Koncentruj się na tych doznaniach tak mocno, jak potrafisz!
Jeśli odciągną Twoją uwagę jakieś myśli, po prostu je zauważ i wróć do obserwowania oddechu.
Jeżeli zakłóci ją zdarzenie, obraz, dźwięk, odnotuj je i wróć uwagą do swego ciała
Kontynuuj co najmniej przez 10 minut.
Brzmi prosto? Najpotężniejsze medytacje często brzmią prosto.
Jest w nich jednak ogromna głębia. Czy potrafisz przez 10 minut być, a nie robić?
Czy potrafisz zauważyć i zaakceptować swoje myśli
bez walczenia z nimi, usuwania ich na siłę?
Czy potrafisz uwolnić się od myślenia
„To już umiem, daj mi coś zaawansowanego” i zagłębić się w pełni w tę prostą praktykę?
Jeśli nie, do dzieła! Trening czyni mistrza.
Jeśli tak, ćwicz w ten sposób codziennie.
Zostało wielokrotnie zaobserwowane i dowiedzione, że to proste ćwiczenie jest bezcennym narzędziem. Zmniejsza ryzyko depresji i chorób chronicznych,
uodparnia na stres, podnosi odporność fizyczną i psychiczną.
Buduje i wspiera radość życia.
Pozwala doświadczać chwili obecnej, TU i TERAZ,
a tym samym być w bliskim kontakcie ze sobą!
Możesz osiągnąć te wszystkie pozytywne korzyści i znacznie więcej, jednocześnie rozkoszując się każdą chwilą przyjemnej lekkości i rozluźnienia.
Powodzenia!
Z miłością