Na początek wypada chyba przeprosić za kolejne „powtórki’!
Z nadzieją, że komuś jednak przydatne….
***
Jak co roku w podobnym mniej więcej czasie „na scenę”
wkroczyła wiosna!
Wraz z nią zaś początek naszego szerokiego użytkowania darów Natury,
mniej lub bardziej ujarzmionej.
Tę „oswojoną”, ogrodową, sadowniczą i polną w większości znamy
i wiemy jak z jej zasobów korzystać.
A co z dziką częścią roślinnego świata?
Dla wielu nadal tajemniczą i nieznaną?
Dla chcących ją zgłębiać pozwolę sobie zamieścić kilka sugestii…
Rozpoczynanie przygody z dzikimi roślinami bardzo ułatwi wszystkim trening dwóch umiejętności:
uważności i cierpliwości.
Ta pierwsza, czyli uważność, niezbędna jest by zacząć dostrzegać. Patrzeć tak, by widzieć. W tym, co zwykle jest dla nas tylko mniej lub bardziej zielonym (lub kolorowym) tłem, zauważyć różnorodność form, barw, faktur, ich wzajemne przenikanie. Innymi słowy – bogactwo Natury i jego poszczególne skarby.
Ten etap jest w zasadzie prosty. O ile tylko mamy wolę i chęć, by patrząc – widzieć, bardzo szybko opanujemy tę umiejętność. Wystarczy czasem nawet jeden, a z pewnością kilka spacerów w jakikolwiek zielony teren. Może być nawet trawnik przed blokiem wielkiego miasta!
No ale… jak to zrobić?
Wyjdź przed dom: na trawnik/ do parku/ na łąkę, pole, do lasu – gdziekolwiek.
Zatrzymaj się w miejscu, gdzie wkoło ciebie jest „zielono” i….
po prostu patrz!
Fot. Ewa Ślęczek – Bodzentyn
Zobacz różnorodność i bogactwo. Przyjrzyj się uważnie, spostrzegaj różne kształty, kolory, odcienie i ich wzajemne relacje. Nie tylko pod nogami, także wokół siebie i ponad głową – krzewy i drzewa to też cenne rośliny! Jeżeli takich „spacerów uważności” zaplanujesz więcej, z kolejnych dniach zobaczysz także zmiany – często bardzo subtelne.
Dla niepewnych siebie lub chcących potrenować – przydatne może być ćwiczenie,
które opisywałam TUTAJ.
Na takim, początkowym etapie, nie musimy nawet wiedzieć CO widzimy,
nie ma potrzeby nazywania ani dokładnej klasyfikacji roślin.
Najważniejszym zadaniem na początek
jest dostrzec, że SĄ!
Świat roślin warto poznawać nie tylko wzrokiem. Dotykaj, powąchaj.. Tylko ze smakowaniem trzeba się wstrzymać do momentu, kiedy już wiemy „co jest czym”! I tu wkracza na scenę druga umiejętność zielarza – praktyka, z własnego doświadczenia wiem, że dużo trudniejsza do opanowania – cierpliwość!
Cierpliwości tak prawdę mówiąc „nauczyć się” nie da. Ale… da się ją wytrenować. Zresztą sama Natura zadba o to, byśmy tę cierpliwość posiedli! Żadne poganianie z naszej strony nie zmusi naturalnego cyklu do zmian – pozostaje jedynie przystosować się do nich!
Jak już wspominałam kiedyś, nasz brak cierpliwości szkodliwy i męczący jest jedynie dla nas samych. Jego owocami są: stres, emocjonalna presja, często – nieprzemyślane, mylne lub niepotrzebne zbiory….
Naprawdę – nie warto się niecierpliwić!
Kolejny cenny sprzymierzeniec w zbiorach roślin to brak oczekiwań. Nawet jeżeli mamy pomysł co chcemy odnaleźć i zebrać – nie przywiązujmy się do tych planów. Pozwólmy sobie (i Naturze) na improwizację, niespodzianki, a nawet brak zbiorów. Każda wyprawa w świat roślin dostarczy nam skarbów – nawet taka, z której wrócimy z pustymi rękami. Co, mówiąc nawiasem, zdarza się bardzo rzadko! Jeżeli uczymy się poznawać rośliny, warto mieć pod ręką aparat fotograficzny (albo szkicownik!) i uwieczniać okazy na miejscu, tam, gdzie rosną. Zarówno nam samym jak i innym łatwiej będzie klasyfikować gatunki widziane „w Naturze” niż zerwane i pokazane osobno. Przy okazji unikniemy niepotrzebnego niszczenia…
Gwiazdnica w „towarzystwie”
Z kolei dla wszystkich mających już za sobą doświadczenia „zielarskie”
mała podpowiedź…
Przygotowując się do kolejnego sezonu obfitości w Naturze warto zrobić mały (albo i większy) remanent. Sprawdzić czego z potrzebnych w codzienności surowców mamy nadmiar, czego pozostało „akurat w sam raz”, czego zaś zabrakło? Łatwiej będzie dopasować plany na kolejny rok do własnych potrzeb.
Z pewnością też w nowym sezonie pojawią się nowinki jeszcze nam nie znane, albo takie, których nie poznaliśmy dokładniej. To żelazna reguła, nawet po latach pracy z roślinami! Liczmy się z tym, planując zbiory, maceraty, wyroby, przetwory, itp. Nie jest trudno ulec pokusie „wszystko ze wszystkiego”, szybko zaś okazuje się, że połowa albo i więcej się nam dubluje! Albo zwyczajnie nia mamy co zrobić z przygotowanymi zapasami… Piszę to oczywiście dla osób, które swoje zbiory przeznaczają dla siebie i bliskich.
Bywa czasem tak, że znajdujemy wyjątkowo bogate stanowisko rośliny, którą znamy i cenimy.
Jak chociażby łąka pełna kwiatów mniszka
Nie ulegajmy złudzeniu,
że jeżeli nie zbierzemy (i nie przerobimy) ich wszystkich,
to one się „zmarnują”!
W Naturze nic się nie marnuje, nie ma takiej możliwości! Nie jesteśmy jedynymi użytkownikami tego bogactwa. Rośliny rosną, kwitną i owocują, podobnie jak zwierzeta żyją własnym rytmem, niezależnie od tego, czy ludzie są w pobliżu, czy ich nie ma. Ba, z punktu widzenia naturalnego cyklu, obecność czlowieka często bywa niszcząca. O czym wszyscy doskonale wiemy – nie trzeba byłoby dziś tworzyć obszarów chronionych ani otaczać ochroną kolejnych gatunków, gdybyśmy umieli szanować Naturę od wieków.
Z drugiej strony – Życie jest zmianą, cyklem. Upieranie się by wszystko pozostawało stale w stanie niezmienionym jest równie utopijne jak na przykład oczekiwanie, że wiosenne kwiaty będą kwitły aż do zimy… Albo, że nasze dzieci nie dorosną. Albo że…. (można tak długo!).
Wracając jednak do praktyki – zbierajmy (mniej więcej) tyle, ile nam realnie potrzeba. I bądźmy świadomi, iż ten cudowny Świat wokół nas jest bogaty, zmienny i pelen możliwości. Każdy surowiec możemy uzupełnić lub zastapić innym, o ile naprawdę nam na tym zależy. Przynajmniej do późnej jesieni… W miarę poznawania różnorodności i możliwości roślin zdobędziemy nie tylko cenne, wartościowe składniki naszych potraw, kosmetyków, octów, maceratów, nalewek itp.
Z każdą kolejną wyprawą po naturalne dobro odnajdziemy więcej doświadczenia, radości, spokoju i własnej satysfakcji. Nauczymy się dokładnie tego, od czego powinniśmy zaczynać: uważności i cierpliwości!
Nie tylko wobec Natury – także wobec siebie samych i otaczającego świata. Takiego, jakim jest!
Łąki nowohuckie; fot. Ewa Ślęczek
Im rychlej odnajdziemy w sobie otwartość na ten,
pozamaterialny wymiar zielarskiej przygody,
tym więcej z niej skorzystamy.
Czego wszystkim bez wyjątku poszukiwaczom,
zbieraczom, wytwórcom i „zielarzom”
z całego serca życzę w kolejnej odsłonie piękna i bogactwa Natury….
W ikonie wpisu – fot. Ewy Ślęczek